- Polacy częściej piją wina w restauracjach niż w domach. Instynktownie wiemy, że wino pije się do posiłku - mówi w wywiadzie dla Horecatrends.pl, Robert Makłowicz, podróżnik, publicysta kulinarny oraz założyciel i ambasador marki Wino Makłowicz.
Skąd u Pana pasja i zamiłowanie do wina?
W moim rodzinnym domu już dzieci otrzymywały odrobinę wina w kieliszku z okazji kolacji bożonarodzeniowej i śniadania wielkanocnego. Moi rodzice wiedzieli, że wino jest nie tylko produktem spożywczym, ale także jednym z symboli naszej cywilizacji. Oczywiście nie tylko to spowodowało moją pasję do wina. Także to, że interesuje mnie kuchnia i kultura, a trudno mówić o tych tematach bez wina.
Szukasz magazynu do wynajęcia. Zobacz ogłoszenia na PropertyStock.pl
W czasach PRL Polska została „zakwalifikowana” do strefy wódki. Jak wiadomo Europa dzieli się na trzy strefy kulturowe – wódki, wina i piwa. Od przynależności do danej strefy zależy np. sztuka.
Wydaje się, że Polska jest obecnie akurat poniekąd w każdej z tych trzech stref…
Po 1945 r. wywiało nas całkowicie ze strefy wina. Teraz do niej powoli wracamy, ale jest to żmudny proces, ponieważ są całe pokolenia, które dorastały bez kontaktu z winem.
W Hiszpanii zwiedzania winnic przez wycieczki szkolne są standardem. Dzieci poznają tajniki uprawy winorośli i produkcji wina. W Polsce takie rzeczy są nie do pomyślenia! Kiedyś uczestniczyłem w podpisywaniu umowy o współpracy ze szkołą gastronomiczną w Polsce i szkołą winiarską w Austrii. Nauczyciele z Austrii przynieśli z tej okazji wino, które sami sporządzili. Polscy nauczyciele osłupieli ze zdumienia. Według polskiego prawa w placówkach oświatowych nie można spożywać alkoholu!
To są „bolszewickie” przepisy! Pragnę podkreślić, że „ustawa o wychowaniu w trzeźwości” jest do dziś obowiązującym już jednym z ostatnich tak jawnych reliktów PRL. Dla przykładu, we wspomnianej przeze mnie Austrii, obowiązuje zupełnie inne prawo. Wódkę i alkohole mocne można kupować po skończeniu 18. roku życia., ale wino i piwo – po ukończeniu 16 lat. Kiedy ktoś się kształci na winiarza to może pić wino od 13. roku. Nie można się uczyć wina nie próbując go. Do szkoły w Austrii, która umówiła się na wymianę z Polakami, polska młodzież mogła wyjechać dopiero po skończeniu 18 lat!
Reasumując, szerzenie kultury winiarskiej w Polsce wcale nie jest takie proste. Dla ustawodawcy jest to po prostu napój alkoholowy. Jeśli butelka wódki w Polsce jest tańsza od butelki wina, to jak możemy w tym kraju mówić o „zwalczaniu alkoholizmu”!
Jak możemy to zmienić nie wchodząc w "politykę"?
To trudna sprawa. Ludziom nie przeszkadza wiele zjawisk czy przepisów, bo po prostu nie mają świadomości. Najpierw trzeba od tego zacząć. A później ci świadomi ludzie powinni domagać się zmiany prawa.
Trzeba edukować i organizować degustacje i pokazy. Fakt, że jako mała butikowa firma Wina Makłowicz, związaliśmy się z dużą firmą Jantoń, spowodowało szersze dotarcie. I to, że Jantoń podpisuje długoletnie umowy z polskimi winiarzami, którzy przez to mogą planować swoją produkcję na kilka lat do przodu, powoduje, że robimy kolejne kroki w przód jeśli chodzi o szerzenie winiarskiej kultury w naszym kraju.
Jak ocenia Pan rozwój winiarstwa w Polsce? Winnic jest coraz więcej, a wchodząc do UE nie byliśmy krajem winiarskim, więc nie mamy kwot. Czy polskie wina są konsumowane w Polsce czy za granicą?
Polskie wina głównie są spożywane na miejscu – najczęściej w lokalach gastronomicznych. Obserwujemy też rosnący trend na turystykę winiarską, z którą wiąże się także sprzedawanie win bezpośrednio w winnicach. W sklepach polskie wina pojawiają się okazjonalnie, ponieważ sieci chcą mieć ciągłość asortymentu, a my nie mówimy na razie o dostatecznie dużych wolumenach.
Restauracje także chcą mieć stałe pozycje w ofercie. Ciężko jest zagwarantować tą ciągłość mając na uwadze, że łączna wielkość winnic w Polsce to ok. 280 ha. Jedna chilijska winnica ma więcej…
Czy potrzebne są zatem zachęty dla przyszłych plantatorów?
Tu niestety znów mówimy o polityce państwa, które nic nie robi w tym kierunku. Nie ma zachęt dla przyszłych winiarzy, choćby w postaci niższych podatków. Podobne problemy mają z resztą producenci cydru czy destylatów owocowych… A moglibyśmy być potęgą w tej branży i słynąć z takich wyrobów na świecie.
Jak ocenia Pan zapotrzebowanie kanału HoReCa na wina? Czy Polacy doceniają rolę wina w restauracjach?
Polacy częściej poją wina w restauracjach niż w domach. Instynktownie wiemy, że wino pije się do posiłku. Coraz więcej restauracji zdaje sobie sprawę z tego, że musi przeszkolić personel pod kątem wiedzy o winie i doboru go do potraw. Tylko niektóre – głównie te typu fine dining – zatrudniają sommelierów.
Dziękuję za rozmowę.
Nie przegap najważniejszych wiadomości
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.