Inflacja i zmiany cenników menu to problemy dotykające całą branżę gastronomiczną. Jaka jest jednak tegoroczna sytuacja nad polskim morzem? Czy straszą tam paragony grozy? O komentarz poprosiliśmy Michała Skoczka ze Street Food Polska.
Jak co roku w wakacje w mediach społecznościowych pojawiają się zdjęcia paragonów z nadmorskich smażalni opiewające na niebotyczne kwoty. O ocenę sytuacji portal horecatrends.pl poprosił Michała Skoczka ze Street Food Polska.
– W lokalach, które odwiedzałem przed rokiem i odwiedziłem teraz, ceny bez zmian lub nieznacznie (1-2 zł za 100g) w górę – mówi Michał Skoczek
Jak podkreśla, w tej kwestii działa po prostu zasada "Szukajcie, a znajdziecie". Ceny w jednej nadmorskiej miejscowości mogą znacząco się różnić. Warto odwiedzić kilka lokali i wybrać odpowiednie menu dla siebie.
– W tym samym budynku często obok siebie potrafią mieścić się 3–4 lokale. Porównajmy sobie ceny, bo potrafią się mocno różnić – radzi.
Inną kwestią jest pytanie o rozmiar zamawianej ryby. Z tym też co roku część wakacyjnych gości lokali nadmorskich ma ten sam problem.
Czytajmy menu, to naprawdę nie jest trudne. Jeśli widzimy cenę np. 12 zł za 100 g ryby, to spytajmy, jak duże kawałki tej ryby są i wybierzmy taki, jaki chcemy. Unikniemy zgrzytania zębami przy płaceniu rachunku. Jeśli dostępne są zestawy w konkretnej cenie, pytajmy, ile ryby dostaniemy w zestawie. W jednym miejscu będzie to 300 g, ale w innym 150 g plus dużo frytek, żeby wyrównać wagę zestawu
Michał Skoczek, Street Food Polska
- Naprawdę można tanio zjeść dobre ryby, np. w Smażalni Fląderka w Ustroniu Morskim halibut z patelni kosztuje 10 zł/100 g, a w Sterówce w Grzybowie flądrę smażoną zjemy za 6.20 zł/100 g. Zupę rybną w zależności od miejsca 15 zł (smażalnie) do 20-25 zł (restauracje) - wymienia.
- Krótko mówiąc, ja paragonu grozy przez 10 dni pobytu nad morzem nie dostałem - podsumowuje w odpowiedzi na pytanie horecatrends.pl.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.