Restauracja "Góra i dół" jako pierwsza w Kaliszu została w środę otwarta mimo zakazu. Tuż po otwarciu pojawili się pierwsi goście. Właściciel zapewnił, że w lokalu zadbano o przestrzeganie przepisów sanitarnych. Szef sanepidu powiedział, że złamano prawo i zapowiedział wizytację lokalu w czwartek.
"Jeśli będziemy mieli kontrolę z sanepidu, oczywiście wpuścimy pracowników tej instytucji do środka. Mamy zapewnione środki dezynfekcji, wszędzie są instrukcje mycia rąk" - powiedział jeden z właścicieli Aleksander Śmieszek. Dodał, że stoliki zostały ustawione przy zachowaniu 1,5-metrowej odległości.
Restaurator powiedział, że w pobliżu znajduje się supermarket, do którego - jak zauważa - wchodzi po kilkaset osób dziennie, a dezynfekcja znajduje się tylko przy wejściu do sklepu.
"My dezynfekujemy stoliki po każdym posiłku. W łazienkach mamy płyn do dezynfekcji, mydła, więc prawdopodobieństwo, że ktoś zarazi się wirusem tutaj, jest - według mnie - o wiele, wiele niższe, niż w jakichś marketach" - powiedział.
"Zainwestowaliśmy swoje środki, zainwestowaliśmy środki z banków, które teraz wymagają płatności, a z czego mamy płacić, jak nie mamy obrotu" - pytał restaurator na konferencji prasowej.
Poinformował, że zatrudnia dwóch kucharzy i cztery osoby na zmianę do obsługi. Nikogo nie zwolnił, choć wiosną 2020 r. otrzymał tylko 5 tysięcy zł mikropożyczki w ramach tzw. tarczy antykryzysowej.
Właściciele restauracji spodziewają się kary, ale - jak zapowiedział Śmieszek - jeśli zostanie nałożona, będzie odwoływać się w sądzie.
Szef kaliskiego sanepidu Marek Stodolny poinformował, że pracownicy pojawią się w lokalu w czwartek.
"Podejmiemy adekwatne działania, jeżeli okaże się, że ktoś łamie prawo, ustawy i rozporządzenia. Mogą się one podobać lub nie, ale my jesteśmy od tego, żeby egzekwować prawo w zakresie ewentualnego zagrożenia życia i zdrowia" - powiedział.
Restauratorzy mogą otrzymać mandat od 10 do 30 tys. zł.