Nie każdy w gastronomii jest po szkole gastronomicznej, a wręcz przeciwnie, mało kto ma typowe wykształcenie gastronomiczne - powiedział Marcin Wachowicz, współwłaściciel Aioli, Banjaluki, Momu i Sing Sing.
Jakub Szymanek: Otwarcie ogródków i innych miejsc plenerowych niesie za sobą co roku wiele ofert pracy. Czy twoim zdaniem jest to szansa dla obywateli Ukrainy, którzy byli zmuszeni w wyniku wojny uciekać do Polski?
Marcin Wachowicz: Praca w gastronomii wymaga przeszkolenia i predyspozycji. Oczyścicie można zaczynać od podstawowych prac w gastronomii jak zmywak czy pomoc kuchenna, ale praca w gastronomii nie jest łatwa. Trzeba znać język, żeby się swobodnie poruszać, trzeba wiedzieć jak sprzedawać produkty.
Natomiast gastronomia jest branżą, w której pracuje dużo ludzi bez wykształcenia zawodowego. Jak jest potrzeba zatrudnienia i pojawia się osoba chętna, to szkoli się ją. To jest tryb, który od lat działa, bo nie każdy w gastronomii jest po szkole gastronomicznej, a wręcz przeciwnie, mało kto ma typowe wykształcenie gastronomiczne.
Czy po tym pandemicznym załamaniu na rynku pracy w gastronomii widać powrót ludzi do tej branży?
W pandemii nastąpił przełom w gastronomii, z jednej strony były załamania, a z drugiej swoboda w działaniu, bo jednak są ci ludzi. Nie wszyscy wytrzymali w pandemii, ale jak szukaliśmy ludzi do pracy, to zgłaszała się liczna grupa. Dużo studentów wraca do pracy w gastronomii. Ludzie, którzy w pandemii zrezygnowali z gastronomii i przebranżowili się, zostali w swoich miejscach, natomiast w ich miejsca przyszli nowi ludzi. Kelner to jest wolny zawód.
Powiedziałeś o kelnerach, a jak z ludźmi w kuchni?
Tutaj wracamy do punktu wyjścia, o czym powiedzieliśmy na początku. Jeśli gastronomia zaczyna inwestować w półprodukty, to oszczędza na ludziach i szuka rozwiązań, które ułatwią pracę na kuchni. Zwróć uwagę, że obecnie powstaje dużo różnych konceptów, w których nie potrzebujesz kucharzy, tylko kilka osób, które będą robić kanapki jak w sieciach fast food.
To kolejny przykład, który pokazuje nam, jak gastronomia zmienia się. Na zakończenie chciałbym jeszcze zapytać Ciebie o Twoje plany związane z gastronomią. Patrząc na to wszystko, co dzieje się dookoła, w jakim kierunku będziesz iść?
Wiem, co chcę zrobić i dlaczego. Pandemia pokazała, w co warto inwestować, jeśli chodzi o bezpieczeństwo biznesowe. Mam dużo pomysłów. Uważam, że są obszary, które są bezpieczne w gastronomii. Obecnie ludzie szukają niedrogich miejsc, w których swobodnie będą wydawać pieniądze. Drogie restauracje będą wkrótce jak teatr, czyli odwiedzane raz na jakiś czas, bo ludzie szukają tanich i prostych rozwiązań, które nie zabijają portfela i dają poczucie komfortu podczas jedzenia i spędzania czasu w lokalu. I trzeba to wziąć pod uwagę. Nie chodzi o to, żeby zarabiać miliony, ale żeby stworzyć biznes, który będzie bezpieczny. A na polskim rynku ciągle jest sporo do zrobienia.
Co na przykład?
Wbrew pozorom nie jest do końca określony rynek cukierniczy. Fast food może być jeszcze bardziej poszerzony.
Planujesz otwarcia lokalu w tych sektorach?
Tak, planujemy sieć, która będzie konkurencją dla tego, co już jest. Mix różnych kuchni i smaków, żeby było to komfortowe dla ludzi. Jest to dobry moment, żeby startować, ale to nie będą duże lokale i restauracje, a raczej mniejsze kantyny. Jak już powiedziałem, liczy się bezpieczeństwo biznesu.
Dziękuję za rozmowę.
Czytaj również: Na polskim rynku gastronomicznym jest ciągle sporo do zrobienia (wywiad)
Nie przegap najważniejszych wiadomości
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.