- Nie spełniające oczekiwań, niewystarczające i spóźnione działania rządu. Trwające obostrzenia dla gastronomii z ryzykiem ich przedłużenia lub możliwymi ponowieniami w mniejszym lub większym reżimie. Za chwilę minie rok od pierwszego lockdownu. Rosnąca liczba bankructw. Tak wygląda aktualnie sytuacja, ale tym razem w moim komentarzu nie o tym - zaznacza Kaliciński.
W zamian postanowił skupić się na kilku spostrzeżeniach i faktach - jego zdaniem - pozytywnych, a dotyczących obecnej sytuacji oraz najbliższej perspektywy dla branży, jej powrotu do działania, odbudowy i rozwoju.
- Po pierwsze podczas minionego roku lokale gastronomiczne nie tylko się zamykały, ale otwierano również nowe. Mniejsze metrażowo, od razu przygotowane delivery (oferta, funkcjonalność). Nowe podejście do tego jaki w tej chwili powinien być lokal gastronomiczny jest już widoczne - mówi Kaliciński.
Przyspieszonej ewolucji uległy rutyny i nawyki klientów. - Dostawa jedzenie czy zakupów do domu to w tej chwili norma. Klienci i dostawcy wypracowali rozwiązania, narzędzia i co najważniejsze przyzwyczajenia. Delivery jest z nami, zostanie i będzie coraz sprawniejsze i lepsze - mówi ekspert.
- Średni koszyk zakupów w dostawie jest o 20-30% większy. Prosta psychologia: Klient w dostawie chce „już!”, wybiera szybko, bo jest głodny, domawia „coś jeszcze”, bo to proste i „skoro już ma jechać dostawa” i bez problemu płaci 7-10 zł kosztu dostawy. W jego głowie zostaje jednak całkowita cena: nie jak dotychczas 20-30 pln a 30-40 i więcej - tłumaczy Krzysztof Kaliciński.
Kolejne firmy wdrażają aplikacje click & collect. Obie strony (Klient i firma) muszą się oswoić, nauczyć i dopracować rozwiązania, niemniej ten proces już się zaczął i to jest pozytywne.
- Przed nami bez wątpienia wiosenno-letni boom! Bo niewątpliwe obostrzenia będą zniesione lub nie będą tak dotkliwe, otworzą się ogródki letnie. Klienci po całej zimie spędzonej w domach będą chcieli odreagować. Co to oznacza dla branży? Mieliśmy próbkę kilka dni temu na Krupówkach. Warto być na to przygotowanym - radzie Krzysztof Kaliciński. Szczególnie, że:
- Przez ponad trzy miesiące lokale gastronomiczne nie działały. Prawie rok ograniczonego. działania. Trzeba odbudować zespoły, zredefiniować ofertę, uruchomić dostawców itp. I wszyscy będą chcieliby zrobić w jednym momencie.
- W okresie letnim spadnie zapewne znaczenie delivery, ale bez wątpienia powróci jesienią w zapewne jeszcze lepszej odsłonie. Bo delivery to już nie rozwiązania na czas kryzysu. To nowy nawyk. I Klienci z niego nie zrezygnują z prostej przyczyny: szybkość, łatwość i coraz lepsza jakość produktów w dostawach - podsumowuje.