Digitalizacja w gastronomii przebiega wolniej. - W restauracji gość chce zwolnić, odpocząć, zrelaksować się. Pokazał to m.in. nasz eksperyment z menu cyfrowym, które po pierwszym lockdownie było dostępne na stolikach - mówił podczas sesji "Handel nowej ery, czyli RetailTech" Mateusz Cacek, wiceprezes zarządu Sfinks Polska SA.
- Można było zeskanować kod QR i wejść w ofertę dań. Chcieliśmy, żeby kelnerzy rekomendowali to rozwiązanie jako pierwsze, ale już po miesiącu zaczęliśmy z powrotem podawać karty drukowane, a menu cyfrowe pozostało po prostu dodatkową opcją. Chociaż spędzamy pół życia w telefonie, menu w takiej formie z jakichś przyczyn się nie przyjęło. Inne są oczekiwania klienta w restauracji, inne w delivery, gdzie cyfryzacja postępuje bardzo szybko. Jedynie 10 proc. zamówień realizowanych przez nas z dowozem to zamówienia składane przez telefon. W kanale delivery króluje digital. 10 proc. klientów korzysta z menu cyfrowego. Najciekawsze jest obserwowanie, jak te kanały się przenikają i uzupełniają - uważa Mateusz Cacek.
Które technologie realnie pomagają w prowadzeniu przedsiębiorstwa? - Trudno to przewidzieć. Jeszcze niedawno mówiło się, że kody QR odejdą do lamusa, a potem pandemia przywróciła je do życia, bo ludzie poszukiwali bezkontaktowych form interakcji. Wyraźny jest natomiast trend przechodzenia w całkowitą wygodę dla klienta. On musi czuć, że nie traci czasu na zbędne ruchy. Z czasem dojdziemy pewnie do takiego momentu w gastronomii, że pewna część sprzedaży będzie się odbywała bez udziału kelnera - np. zamówienie prosto do stolika za pośrednictwem aplikacji, płatność bez udziału obsługi - dodał wiceprezes Sfinksa.
Nie przegap najważniejszych wiadomości