- Dlaczego w Polsce pizza kosztuje tyle, co we Włoszech? Jeżeli ktoś sprowadza produkty na pizzę z Włoch, trudno, żeby kosztowały one mniej w Polsce - mówi Piotr Gładczak, autor bloga restauracyjnego Wrocławskie Podróże Kulinarne.
Horecatrends: Wracamy z zagranicznych wakacji z refleksją, że u nas, w Polsce korzystanie z gastronomii to spory wydatek, że zapłaciliśmy tyle samo lub mniej i we Włoszech za pizzę, i w Tajlandii nie tylko za street food, ale i w lokalu. Jeden z restauratorów powiedział mi, że w sumie podziwia Polaków, że chcą płacić za jedzenie w knajpach duże pieniądze w stosunku do swoich dochodów. Zastanawiał się też, co sprawia, że mamy dość drogą gastronomię.
Piotr Gładczak, autor bloga restauracyjnego Wrocławskie Podróże Kulinarne: Trzeba sobie zdawać sprawę z kilku rzeczy. Po pierwsze kultura gastronomiczna w Polsce tak naprawdę funkcjonuje na podobnych, jak obecnie zasadach od około 10 lat, a tak naprawdę stała się powszechna w ostatnich 5 latach - więc to są wszystko biznesy, które dopiero raczkują. Nawet jeśli mają po 7-8 lat, to trudno je porównywać straganów w Tajlandii, gdzie nie wystawia się paragonów, nie ma kasy fiskalnej. Weźmy jednak za przykład bliższe nam Włochy. Dlaczego tam jest taniej. We Włoszech większość restauracji to rodzinne biznesy, najczęściej prowadzone w lokalach, do których posiada się prawo własnościowe - co zupełnie inaczej ustawia biznes. W Polsce za lokal w rynku czy nawet w okolicach rynku trzeba zapłacić miesięcznie kilkanaście tysięcy złotych netto czynszu.
Kolejny element to produkty. Często słyszy się, dlaczego w Polsce pizza kosztuje tyle, co we Włoszech. Jeżeli ktoś sprowadza produkty na pizzę z Włoch, trudno, żeby kosztowały one mniej w Polsce. Ekonomia jest tu bezlitosna. We Wrocławiu mamy restaurację Ragu, która sama produkuje makarony i od kilku lat sama przywozi sobie produkty z Włoch, bez pośredników, dzięki temu może w jakiś sposób cenami grać. Większość restauracji korzysta jednak z pośredników, hurtowni, przedstawicieli handlowych i ta cena za włoskie produkty siłą rzeczy musi być wyższa.
Podsumujmy: gastronomie różnią się cenami produktów, kosztami lokali, strukturą zatrudnienia, na pewno też obciążeniami podatkowymi…
Najważniejszym elementem jest sposób korzystania z gastronomii. Wydaje się nam, że większa część Polaków zaczęła chodzić do restauracji - co nie jest prawdą, bo powiedzmy, że może 40 proc. korzysta regularnie, czyli 2 razy w miesiącu wychodzi do restauracji. We Włoszech nie pójście na kawę z rana do pobliskiej kawiarni, do znajomego, a wypicie jej w domu byłoby nietaktem. Próbujemy też udowadniać na siłę, że we Włoszech czy Hiszpanii ludzie zarabiają dużo więcej, więc ich na to stać - to nie jest do końca prawdą. Kiedy się spojrzy na średnie zarobki w Polsce, we Włoszech i Hiszpanii to one się bardzo zbliżyły, a wyprzedziliśmy np. Grecja czy Chorwację. I dalej dziwimy się, że w Chorwacji jest taniej – jest taniej, bo ludzie zarabiają mniej. W Polsce w wielu zawodach zarabia się całkiem nieźle, średnie zarobki Polaków nie są już tak bardzo niskie i tak bardzo odstające od rzeczywistości europejskiej, poza Niemcami, gdzie różnica jest bardzo duża.
Pojawia się jeszcze argument, że właściciel lokalu gastronomicznego ‘’chce z nas zedrzeć’’.
Nie zaprzeczam, że w niektórych miejscach jest stosunkowo drogo, ale staram się pokazywać ludziom, którzy piszą tego typu rzeczy, że właściciele restauracji to nie są jacyś kapitaliści, złodzieje z początku lat 90. - czasów przemian ustrojowych w Polsce, gdzie rzeczywiście działy się różne rzeczy. To są ludzie, którzy prowadzą biznes i chcą na tym zarabiać. Jeśli ktoś liczy, że pizza u niego kosztuje 39 zł to dlatego, że z czegoś to wynika, że prostu są pewne prawidła gastronomiczne, obliczenia food costu, które mówią, że to ma kosztować tyle i tyle.
Dziękujemy za rozmowę.
Czytaj też Mamy wysyp nowych lokali. To optymistyczna wiadomość?
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.