- Wiosna za pasem. Czas więc ruszyć z organizacją ogródków w lokalach. Jak się za to zabrać krok po kroku - podpowiada Krzysztof Kaliciński, konsultant i szkoleniowiec, Blackboard Consulting.
Czego dzisiaj oczekuje HoReCa i na co czekają restauratorzy?
Krzysztof Kaliciński: Na wiosnę oczywiście. Myślę, że tak jak rok temu i dwa lata temu konsumenci czekają, żeby wyjść z domów, spragnieni ogródków, wymęczeni przez zimę - z większą skłonnością do wydawania pieniędzy. Więc jest to znakomity moment dla restauratorów do tego, by odrobić straty. Jednak do tego trzeba się solidnie przygotować. Każdy kolejny sezon ogródkowy zaczyna się w momencie, gdy zamykamy ogródki z poprzedniego roku. Przygotowanie do sezonu ma wymiar zarówno techniczny - tu mam na myśli różnego rodzaju formalności, zezwolenia, wyposażenie, meble, jak również ten związany z ofertą - jeśli te dwa elementy będą dobrze przemyślane mogą dać szansę restauratorom na dobry zarobek. Są lokale, które prowadzą ogródki przez cały rok i mimo ujemnej temperatury nie brakuje klientów, którzy chociaż na chwilę chętnie wpadają np. na kawę.
Wiosna zbliża się wielkimi krokami – kiedy i jak zacząć przygotowywania do sezonu "ogródkowego"?
KK: Przede wszystkim początek roku to jest taki okres, kiedy można już składać dokumenty o zezwolenia, koncesje itd. Trzeba też dobrze zaprojektować ogródek, żeby był jak największy, ale też komfortowy dla konsumentów. Warto też bardzo dobrze przemyśleć, co my chcemy na tym ogródku sprzedawać. Kolejny element, to kwestie kadrowe. Nie warto zostawiać na ostatnią chwilę decyzji kto będzie pracował i obsługiwał na tym ogródku. A wiemy, bo wystarczy cofnąć się do zeszłego roku, że jeśli klienci ogródków na cokolwiek się skarżyli, to właśnie na obsługę, zwłaszcza na zbyt długi czas oczekiwania na zamówienie. A jak się czeka, to się nie sprzedaje.
Czy wyzwanie związane z deficytem pracowników jest nadal aktualne w sektorze Horeca?
KK: Ten deficyt zawsze był. Teraz jest może trochę trudniej, ale myślę, że to wynika po części z tego, że jeszcze nie wszyscy do końca rozumieją tego nowego pracownika, w dużym skrócie mówiąc „Zetki”, bo najczęściej jest to młode pokolenie. A fakty są takie, że trzeba odpuścić stare metody, stare sposoby zarządzania, bo to już się nie sprawdza i się nie sprawdzi. „Zetki” za chwilę będą stanowiły 80% rynku pracy, więc do odrobienia jest lekcja po stronie branżowej. „Zetki” zmieniają naszą branżę z dwóch stron: od wewnątrz, jako pracownicy – musimy inaczej nimi zarządzać, zupełnie inaczej niż do tej pory, ale też od zewnątrz, jako konsumenci – którzy inaczej kupują, co innego kupują.
A jak dotrzeć do „Zetek”?
KK: Zrozumieniem. "Zetki" mają zupełnie inne cele niż starsze pokolenia, oni nie będą u nas pracować ani 5 lat, ani może nawet 2 lata, nie będą długo. Dla nich priorytety są zupełnie inne: oni patrzą na to, czy firma,w której pracują jest zaangażowana społecznie, dla nich ważniejsze jest to, jak oni się czują w danym miejscu pracy, czy są w zgodzie ze sobą, czy mają wystarczająco dużo wolnego. I nic w tym nie ma złego, wszyscy tego potrzebujemy. Do tej pory zarządzanie wyglądało inaczej: przychodziło się do pracy, trzeba było zrobić pewne rzeczy, zostawało się na długo – jednak to już minęło i już nie wróci. Większy problem jest z przyjęciem tego do wiadomości i „odpuszczeniem” starych metod. Bo to się nie zmieni – jeśli ktoś czeka, że to minie za rok, dwa, to będzie miał problem. Ja wcale nie zastanawiam się, co będzie za 5 lat – tego nikt nie wie, nie ma sensu się zastanawiać nad tym – trzeba zrobić fajne lato teraz. Warto się uczyć od innych, ja ostatnio zobaczyłem, że na Amazonie można kupić coś jednym kliknięciem. I to idzie w tę stronę - ma być łatwo. Łatwo zatrudnić się pracować i łatwo kupić. Trzeba przestawić sobie w głowie sposób myślenia o kliencie i o pracowniku.
Nie przegap najważniejszych wiadomości
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.