Podczas tegorocznych wakacji zaobserwowaliśmy wyraźnie wyższe obłożenie niż rok temu. To cieszy, ale droga do osiągnięcia poziomu rezerwacji sprzed pandemii jest jeszcze długa - mówi Joanna Ostrowska, zarządzająca rodzinną siecią Osti-hotele w Krakowie, w skład której wchodzi m.in. Hotel Kossak.
To były już drugie wakacje z rzędu, w trakcie których hotele funkcjonowały w pandemicznej rzeczywistości. I chociaż przez cały czas mogą one przyjmować ograniczoną liczbę gości (aktualny limit to 75 proc. dostępnych pokoi), to lato 2021 roku przyniosło promyk nadziei. Także w przypadku hoteli miejskich, które od samego początku pandemii COVID-19, ze względu na wyraźnie ograniczoną liczbę turystów z zagranicy oraz mniejszą ilość wydarzeń biznesowych i wyjazdów służbowych, są w trudniejszym położeniu niż hotele w górach, nad morzem czy jeziorami.
- W lipcu i sierpniu 2021 roku zanotowaliśmy średnie obłożenie na poziomie odpowiednio około 45 i 65 proc. (były też i takie weekendy, kiedy mieliśmy zajęte 100 proc. wszystkich dostępnych pokoi). Na bazie zeszłorocznych doświadczeń spodziewaliśmy się gorszych wyników, bo wówczas ten wskaźnik wynosił po około 25 proc. - mówi Joanna Ostrowska, zarządzająca rodzinną siecią Osti-hotele w Krakowie.
- Trudno mówić o przychodach na poziomie sprzed wybuchu pandemii, ale to i tak jest dobry wynik, który pozwala nam pokryć wszystkie koszty i odłożyć coś na kolejne, bardzo niepewne miesiące - dodaje Joanna Ostrowska.
W przypadku sieci Osti-hotele, podobnie jak w przypadku innych miejskich obiektów, dobre wyniki to zasługa polskich gości.
- Przed pandemią 80 proc. gości stanowili ci z zagranicy. Teraz te proporcje się odwróciły, a Polacy dokonują dziewięć na dziesięć rezerwacji. Gości z zagranicy jest więcej niż kilka miesięcy temu, ale cały czas są to pojedyncze noclegi - mówi zarządzająca rodzinną siecią Osti-hotele, w skład której wchodzi m.in. Hotel Kossak. - Nie spodziewam się, aby ta sytuacja wkrótce się zmieniła, tym bardziej, że loty z Wielkiej Brytanii pozostaną zawieszone co najmniej do końca września - dodaje Joanna Ostrowska.
Niepewność to hotelowa codzienność od wielu miesięcy. Decyzje o rezerwacji, zarówno organizatorów wydarzeń, jak i indywidualnych gości, uzależnione są od aktualnej sytuacji epidemiologicznej.
- Firmy oraz goście indywidualni przyzwyczaili się do tego, że nie ma problemu z rezerwacją w ostatniej chwili. To zupełnie inna sytuacja od tej sprzed pandemii, gdzie w Krakowie - mieście mocno biznesowym i kongresowym - miejsce na wydarzenie rezerwować było trzeba nawet z rocznym wyprzedzeniem. Grafik był tak mocno napięty, że na przykład w przypadku naszych hoteli rezerwacje na miesiąc-półtora przed spotkaniem nie były możliwe, z czym dziś nie ma problemu. Booking window, czyli czas między rezerwacją a przyjazdem do hotelu, skrócił się także mocno w przypadku gości indywidualnych z kilku tygodni do nawet jednego dnia. To ma wpływ zarówno na logistykę, pracę zespołu, a także trudność ze strategicznym planowaniem sprzedaży, bo ceny zmieniają się nawet kilka razy dziennie. Tym samym trudno planować cokolwiek z wyprzedzeniem, tworzyć plany roczne, kiedy nie wiadomo jak będzie wyglądać następny miesiąc - podsumowuje Joanna Ostrowska.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.