Nie narzekamy na brak turystów, większość kwater jest pozajmowana, głównie na 2-3-dniowe pobyty. W zeszłym roku terminy były zapełnione do końca wakacji. Teraz większość pobytów rezerwowanych jest na bieżąco - mówi zastępca burmistrza Kazimierza Dolnego Bartłomiej Godlewski.
Zdaniem zastępcy burmistrza Kazimierza Dolnego, maj i czerwiec były dobre pod względem turystów, ale - jak zaznaczył - już początek lipca był niepokojący.
- Wydawało się, że jest 20 proc. mniej turystów, prawdopodobnie ze względu na pogodę, która nie zachęcała do krótkich wyjazdów. Od minionego weekendu, kiedy był festiwal Kazimiernikejszyn, obserwujemy znowu dużo turystów i zapełnione parkingi - powiedział Bartłomiej Godlewski.
Jak podkreślił, obecnie nadwiślańskie miasteczko nie narzeka na brak turystów; większość kwater jest pozajmowana.
- Aczkolwiek, jak rozmawiam z przedsiębiorcami czy właścicielami sklepów to mówią, że jest trochę mniej osób niż w ubiegłym roku. Zauważamy, że jest bardzo dużo rezerwacji weekendowych, krótkich pobytów na 2-3 dni. W poprzednich latach więcej ludzi przyjeżdżało na dłuższe pobyty - zaznaczył zastępca burmistrza.
Uzupełnił, że w weekendy zdecydowana większość miejsc jest zajętych, ale różnica jest taka, że w zeszłym roku rezerwacje odbywały się dużo wcześniej, a terminy zapełnione były do końca wakacji.
- Obecnie większość pobytów rezerwowanych jest na bieżąco przez turystów - dodał.
Odnosząc się do wzrostu cen i rezygnowania z wyjazdów urlopowych wyjaśnił, że Kazimierz nie odczuwa tego tak ze względu, iż większość turystów jest z Warszawy, Lublina.
- I paradoksalnie może być tak, że ludzie, którzy powstrzymują się od jakichś dalszych wyjazdów nad morze czy za granicę, wybierają miejsca gdzieś bliżej np. Kazimierz - ocenił Godlewski.
Z jego obserwacji wynika, że wiele osób przyjeżdża też z okolicznych miejscowości, jak Puławy, Lublin na kilka godzin np. na obiad, gofry, lody.
Według szacunków, rocznie Kazimierz Dolny nad Wisłą odwiedza około miliona turystów.
- Z naszego punktu widzenia jest to bardzo ważne, ponieważ sam Kazimierz głównie żyje z turystów. Przedsiębiorcy muszą zarobić w sezonie wakacyjnym na resztę roku, chociaż sezon turystyczny i tak się wydłużył, bo trwa od maja do końca października - dodał zastępca burmistrza.
Menedżer ds. sprzedaży Hotelu Kazimierzówka Piotr Siromski powiedział w rozmowie z PAP, że obłożenie jest porównywalne do poprzedniego roku i podobnie, jak w zeszłych latach dominują pobyty na 2-3 dniowe.
- Nie zauważam, żeby ten rok był słabszy. Mamy ostatnie wolne pokoje w tym momencie. Wiem, że inne miejscowościach np. w górach czy na Mazurach narzekają na spadki, ale może jest to kwestia za wysokich cen. U nas również zmieniły się ceny, ale nie była to jakaś radykalna zmiana - ok. 12 proc. - wyjaśnił menedżer.
Zapytany, o to jacy turyści korzystają z noclegów w hotelu, odpowiedział, że najczęściej "tacy, którzy mają do dwóch godzin drogi do Kazimierza". Chodzi o Warszawę, Radom, Kielce, Lublin.
- Kazimierz ma też to do siebie, że jest punktem przystankowym dla osób, które jadą np. ze Szczecina w góry, bo wtedy zatrzymują się na jedną noc w miasteczku - dodał Piotr Siromski.
Menedżer pensjonatu "Pod Wietrzną Górą" w Kazimierzu Paweł Łaziński zauważył, że obłożenie w tym sezonie turystycznym spadło o 20-30 proc.
- Jest mniej telefonów, zapytań. Najczęściej są to pobyty 2-3 dniowe. Sporadycznie bywają dłuższe rezerwacje. Podobnie, jak inni byliśmy zmuszeni do korekty cen, ale mamy przygotowane promocje, żeby przyciągnąć klientów - zaznaczył Łaziński.