Po lockdownie otworzyło się dużo miejsc, także widać, że są ludzie, którzy widzą potencjał w gastronomii – powiedział w rozmowie z horecatrends.pl Hubert Olczak, współwłaściciel stołecznego baru „NOLA”.
Jakub Szymanek: Skąd pomysł na Nowy Orlean w Warszawie?
Hubert Olczak: Podróżowałem po świecie, odwiedzając kolejne pozycje z listy najlepszych 50 koktajlbarów świata. Podczas jednej z takich wycieczek trafiłem do Nowego Orleanu, który moim zdaniem jest bardzo podobny do Warszawy. Z jednej strony jest to miasto kreatywne, lekko obdarte i hipsterskie, a z drugiej strony bardzo wyluzowane. Zachwyciło mnie to, że dostaje się tam świetny koktajl w bardzo demokratycznym wydaniu, czyli np. w plastikowym kubku, z którym możesz wyjść na ulicę i przejść do kolejnego baru. I to mnie urzekło, że podaje się wybitne koktajle klasyczne, ale bez zbędnego nadęcia.
Nowy Orlean to miasto, w którym koktajl jest zdjęty z piedestału i traktowany jako coś normalnego, jako alternatywę dla piwa, wina. Zawsze miałem problem z tym, że np. w koktajlbarach w Warszawie drinki są traktowane jak coś wyjątkowego, co buduje dystans, a przez co ludzie nie chcą umawiać się w koktajlbarach na co dzień, bo są one postrzegane jako miejsce na spotkanie np. randkę, urodziny lub inną uroczystość. A bardzo chciałbym koktajle u nas popularyzować i demokratyzować, żeby koktajle były traktowane jako jeden z pomysłów, alternatyw do wyjścia na miasto. Stąd pomysł na ten bar, który ma oddawać ducha hipsterskiej Warszawy i ma pokazywać, że koktajle są czymś normalnym.
Mimo trudnej sytuacji w gastronomii zdecydowałeś się na uruchomienie biznesu w tym sektorze. Jak oceniasz przyszłość tej branży?
Oprócz nas po lockdownie otworzyło się dużo miejsc, także widać, że są ludzie, którzy widzą potencjał w gastronomii. Centrum Warszawy latem zawsze trochę pustoszeje. Dodatkowo po zakończeniu lockdownu większość ludzi miała ochotę po prostu wyjechać za miasto, stąd też ruch w gastronomii jest spokojniejszy niż można było się tego spodziewać. Natomiast wierzę, że po lecie ludzie wrócą i to wszystko odżyje, i wtedy będziemy cieszyć się z tego, co w mieście jest najpyszniejsze.
Lato jest spokojne w mieście, ale wrzesień, październik i listopad powinny być ciekawymi miesiącami do obserwowania. Przykładowo wrzesień w ubiegłym roku był rekordowym dla niektórych koktajlbarów w Warszawie. Liczę, że w tym roku będzie podobnie, o ile nie zamkną nas jesienią, jak to miało miejsce rok temu.
A co myślisz o obecnej sytuacji w gastronomii?
Widzę, że goście wrócili do restauracji, które miały grupę swoich lojalnych klientów, i te miejsca zapełniły się w pierwszej kolejności. Miejsca, które były popularne przed pandemią radzą sobie całkiem dobrze, natomiast te, które otworzyły się po lockdownie radzą sobie trochę gorzej i muszą walczyć o klientów. Takie koncepty jak nasz będą odkrywane dopiero za jakiś czas, jak już ludzie nasycą się swoimi miejscami i będą poszukiwać nowości.
Czytaj więcej w Strefie Premium: Kultura picia drinków, czyli Nowy Orlean w Warszawie (wywiad)
Nie przegap najważniejszych wiadomości
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.