Biorąc więc pod uwagę tylko zeszłoroczny bilans można stwierdzić, że restauracje, bary i kawiarnie nieczynne były przez blisko 40 proc. czasu, w którym dawniej toczył się handel.
- Trudno to przeliczyć na obroty, ponieważ wiele zależało od refleksu przedsiębiorców, tego jak szybko odnaleźli się na rynku delivery i jak dobrze sobie na nim radzili - mówi Mariusz Olechno, współwłaściciel białostockich kawiarni the White Bear Coffee.
- O ile jednak jedzenie zalicza się do podstawowych potrzeb człowieka, o tyle bywanie w kawiarni już nie. Dlatego lokale te znalazły się w jeszcze gorszej sytuacji niż restauratorzy. Umawianie się na kawę to jednak głównie socjalna potrzeba. Nie jest to życiowa konieczność, raczej luksus - dodaje.
Z jego obserwacji, a także wielu innych właścicieli modnych kawiarni wynika, że ludzie nie chcą z tej towarzyskiej przyjemności rezygnować. Można nawet zaobserwować nową modę. Bywalcy kawiarni umawiają się w niewielkich, dopuszczalnych podczas pandemii 5-osobowych grupach pod lokalem, w którym kiedyś lubili przesiadywać. Wszyscy zamawiają kawę w kubkach na wynos. Wielu baristów kusi teraz specjalną ofertą i promocjami.
- Przyznam, że wizyty naszych dawnych bywalców traktujemy jako przejaw lojalności. Dzięki nim możemy dalej funkcjonować, utrzymać się i jesteśmy im bardzo wdzięczni. Z myślą o nich wprowadzamy specjalne promocje, opracowujemy nowe menu - dodaje właściciel warszawskiej kawiarni z tradycjami.
Wiele kawiarni w 2020 roku zostało zamkniętych, niektóre znalazły się na krawędzi bankructwa. Inne rozwinęły działalność.
- Jesteśmy szczęśliwcami, którzy posiadają własną palarnię kawy - mówi Marcin Zalewski, współwłaściciel the White Bear Coffee. - Sprowadzamy więc wysokiej jakości ziarno, wypalamy autorskie mieszanki kaw, które można zakupić bezpośrednio w palarni, kawiarni czy w sklepie internetowym - dodaje.