Wszystkie 72 miejsca noclegowe oddaliśmy uchodźcom z okupowanych terenów Ukrainy. Zdecydowana większość to kobiety z dziećmi, które dotarły do nas głównie z Kijowa i okolicznych miejscowości - mówi menadżerka pensjonatu Zielony Raj w Mielnie Halina Kędzierska.
Pierwsi uchodźcy przyjechali do mieleńskiego pensjonatu już drugiego dnia wojny.
- To nie są zorganizowane grupy, a pojedyncze rodziny, głównie kobiety z dziećmi. Niektórzy przyjechali swoimi samochodami, inni w różny sposób dostali się do granicy z Polską, a później już po naszej stronie czekali na nich znajomi, przyjaciele, dalsza rodzina albo mężowie, którzy pracują w Koszalinie - powiedziała we wtorek (8 marca) Kędzierska.
Zaznaczyła przy tym, że te kobiety z dziećmi, których mężowie jeszcze przed wojną znaleźli zatrudnienie w Koszalinie, w pensjonacie zostają na jedną noc.
- Pracodawcy ich mężów załatwiają im mieszkania na wynajem i one od nas się wyprowadzają. Taką przyjęliśmy zasadę. Na miejsce tych rodzin, a mieliśmy takich do tej pory kilkanaście, przyjeżdżają kolejne osoby potrzebujące pomocy. Więc mamy trochę rotacji - poinformowała menadżerka pensjonatu.
Przekazała, że obecnie wszystkie 72 miejsca noclegowe zajmują uchodźcy, w większości z Kijowa i okolicznych miejscowości okupowanych przez rosyjską armię. Wśród nich jest jedna ciężarna, która po przyjeździe do Mielna objęta została opieką ginekologa.
Kobiety i dzieci, które znalazły schronienie w Zielonym Raju mają zapewnione śniadania i obiadokolacje w pobliskiej restauracji, której właścicielką jest prowadząca pensjonat.
- Te osoby, które mają np. małe dzieci lub z innych powodów nie chcą wychodzić z pensjonatu, boją się, czują dyskomfort, opuszczając miejsce, w którym poczuły się już względnie bezpiecznie, posiłki otrzymują na miejscu, na zasadzie cateringu. W zbieraniu tych zamówień pomaga nam Ukrainka Ania - powiedziała Kędzierska.
Nie przegap najważniejszych wiadomości