Branża gastronomiczna od kilku lat mierzy się z ogromnymi wyzwaniami. Pandemia, wojna i drożyzna - to wszystko mocno dobija sektor. Niemal każdego dnia w social mediach widać jak właściciele kolejnych lokali żeganają sie ze swoimi klientami i decydują się na upadłość - informuje noizz.pl.
Nad małymi polskimi firmami wiszą czarne chmury. Szczególnie w branży gastronomicznej każdego dnia można trafić w sieci na posty napisane przez właścicieli żegnających się z klientami.
Niemal połowa Polaków ogranicza wyjścia do restauracji ze względu na inflację. Nie przetrwała również restauracja zrewolucjonizowana przez Magdę Gessler, "Czardasz" w Gdańsku zamyka się po 50 latach istnienia
— Ostatnio zdarzyło się, że ktoś przyszedł z własnym piwem. Musiałem go wyprosić, ale ta sytuacja dobitnie pokazuje, jak wygląda rzeczywistość przeciętnego Polaka — mówi pan Leszek, który prowadzi pizzerię w Izbicy
Inflacja, podwyżki cen gazu, prądu oraz produktów spożywczych sprawiają, że sytuacja w branży gastronomicznej jest dramatyczna. Restauracje, pizzerie czy cukiernie, upadają w niepokojąco szybkim tempie. Każdego dnia można znaleźć w sieci wzmianki o co najmniej kilkunastu zamkniętych lokalach. Ci, którzy jeszcze tego nie zrobili, przeczuwają, że po nowym roku, podzielą los wyeliminowanych kolegów z branży.
— Pandemia mocno odbiła się na nas, ale nie tak, jak inflacja. Koszty rosną z dnia na dzień, a liczba też klientów spada z dnia na dzień — mówi Łukasz Szewczyk, manager restauracji Czardasz w Gdańsku.
Lokal będzie czynny do 23 grudnia. Garmaż wigilijny na wynos zamknie ponad pięćdziesięcioletnią tradycję tego miejsca. — Nie mamy innego wyjścia. Rachunek za prąd wzrósł o 30 proc., za ogrzewanie o 50 proc., a za gaz musimy płacić pawie sześć razy więcej niż zwykle. Do tego dochodzą jeszcze regularne podwyżki cen żywności — wylicza.
— Obecnie placek po węgiersku kosztuje 32 zł. Gdybyśmy mieli przerzucić wszystkie koszty na stronę klienta, musiałby kosztować około 50 zł — wylicza manager i od razu dodaje, że taka zmiana nie miałoby sensu. — W obecnych czasach ludzie wychodzą do restauracji od wielkiego dzwonu, bo akurat na tym można łatwo zaoszczędzić — mówi Łukasz Szewczyk.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.