W Anglii trwa szczyt sezonu urlopowego. Po brytyjskiej stronie kanału La Manche auta stoją w ogromnej. Chętni do wjazdu na prom ustawiają się już na wiele kilometrów przed Dover.
Władze portu w Dover i rząd UK za problemy z przejazdem winią stronę francuską.
Jest zbyt mało funkcjonariuszy kontrolujących wjazdy turystów do Francji.
W Anglii, w związku z rozpoczynającym się szczytem urlopowym, ruch turystyczny jest znacznie nasilony.
Władze francuskie zostały uprzedzone o skali spodziewanego ruchu pasażerskiego w ten weekend. Mimo to Francja nie zapewniła wystarczającej liczby personelu - mówi Doug Bannister, szef portu w Dover.
P&O Ferries, operator promów pływających przez La Manche, zaleca, by turyści przygotowali się na co najmniej sześć godzin czekania na przejście przez kontrolę bezpieczeństwa na granicy.
Operator zaleca, by z powodu długiego czasu oczekiwania turyści przybywali nad kanał zaopatrzeni w jedzenie i wodę.
- Jesteśmy głęboko sfrustrowani tym, że personel na francuskiej granicy w nocy i wczesnym rankiem był w godnym ubolewania stopniu niewystarczający, by sprostać przewidywanemu zapotrzebowaniu - napisano w oświadczeniu wydanym przez brytyjski port.