Obecnie przeszliśmy z etapu epidemii do etapu wzmożonej kontroli i monitorowania sytuacji epidemiologicznej m.in. po to, aby szybko ostrzegać o potencjalnym ryzyku wzrostu liczby zakażeń - powiedział w piątek (6 maja) dyrektor Grzegorz Juszczyk.
Juszczyk poinformował, że pod koniec kwietnia Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego PZH - Państwowy Instytut Badawczy podjął prace nad monitorowaniem sytuacji epidemiologicznej w związku ze zniesieniem większości obostrzeń.
- Wszyscy spodziewaliśmy się, że może ten ważny czynnik wpłynąć na wzrost zakażeń. Tak się nie stało. Co więcej, w innych krajach europejskich czy Stanach Zjednoczonych po fali zakażeń, które były wywołane nowym subwariantem wariantu omikron, czyli BA.2 i następowały w końcówce marca i w kwietniu, obecnie obserwujemy spadek liczby zachorowań - stwierdził.
Dodał, że zachorowania te nie zwiększały liczby hospitalizacji i zgonów.
- Obecnie poziomy liczby zgonów, które są odnotowywane w dużych krajach europejskich czy w Stanach zjednoczonych, są naprawdę niewielkie - to kilka zgonów na milion mieszkańców - mówił Juszczyk.
Zaznaczył, że eksperci monitorują sytuację w Chinach, gdzie istnieją obawy, że wysoce zakaźny wariant omikronu BA.2 może wywołać nową falę zakażeń.
- Ten endemiczny potencjalny charakter COVID-19, na co zwracają uwagę epidemiolodzy ze Stanów Zjednoczonych czy Europejskie Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób ECDC, z którym współpracujemy, będzie wymagał równie dokładnego i szczegółowego monitorowania sytuacji, jaki obecnie prowadzimy w innych infekcjach dróg oddechowych. Tutaj dobrym przykładem jest grypa i infekcje grypopodobne - ocenił.
Zapowiedział, że COVID-19 będzie monitorowany w podobny sposób, w jaki obecnie monitorowana jest grypa.
Poinformował, że Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego PZH - Państwowy Instytut Badawczy zajmuje się obecnie także prognozowaniem sytuacji epidemiologicznej jesienią.
- Wszystkie te modele i oczekiwania specjalistów zdrowia publicznego i epidemiologów wobec jesieni są takie, że możemy spodziewać się wzrostu zakażeń. Kluczową kwestią jest, czy te zakażenia wywoła nowy wariant. Natomiast (nie wiadomo - PAP) czy one będą przebiegały na tyle niepokojąco, że pojawi się zapotrzebowanie na dodatkową opiekę medyczną, zasoby szpitalne bądź też zwiększenie obciążenia opieki ambulatoryjnej - stwierdził Juszczyk.
Jego zdaniem "obecnie przeszliśmy z etapu epidemii do etapu wzmożonej kontroli i monitorowania sytuacji epidemiologicznej m.in. po to, aby w miarę szybko ostrzegać o potencjalnym ryzyku wzrostu liczby zakażeń".
- Śledzimy doniesienia o nowych subwariantach BA.4, BA.5. Aktualnie w Europie mamy zgłoszone tylko kilkadziesiąt przypadków zachorowań wywołanych tymi subwariantami. Liczba informacji, którymi dysponujemy jest niewystarczająca, żeby ocenić ryzyko epidemiologiczne i kliniczne - ocenił.
Nie przegap najważniejszych wiadomości