×

Subskrybuj newsletter
horecatrends.pl

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.
Podaj poprawny adres e-mail
  • Musisz zaznaczyć to pole
Partnerzy portalu
Odpływ pracowników z HoReCa. Gdzie znajdują zatrudnienie?
Andrzej Kubisiak z PIE zwraca uwagę, że sporo osób w gastronomii pracuje o oparciu o mało stabilne formy zatrudnienia/ fot. PIE

Odpływ pracowników z HoReCa. Gdzie znajdują zatrudnienie?

Autor: horecatrends.pl Data: 17 września 2021 12:07 | Aktualizacja: 20 września 2021 08:25

- HoReCa jest jednym z sektorów, które najbardziej ucierpiały z powodu pandemii koronawirusa. Największym wyzwaniem będzie teraz znalezienie pracowników - mówi horecatrends.pl ekspert rynku pracy,  zastępca dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego  Andrzej Kubisiak.

Emilia Jakubowska: Minister zdrowia Adam Niedzielski oświadczył właśnie, że Polska stoi u progu czwartej fali koronawirusa. Jak pandemia zmieniła rynek pracy w sektorze HoReCa? 

Andrzej Kubisiak: HoReCa jest drugim po kulturze sektorem, który przeżył największe turbulencje w związku z pandemią koronawirusa. Gdy już na początku pojawiały się drastyczne restrykcje, była to branża całkowicie zamknięta.

Wraz ze zniesieniem części obostrzeń, w trzecim kwartale ubiegłym roku obserwowaliśmy krótki karnawał odbudowy, pojawiło się wiele miejsc pracy sezonowej. Od połowy maja 2021 r. większość restrykcji zaczęła być zdejmowana i mieliśmy etap gwałtownej odbudowy gospodarki. Z danych wynika, że w drugim kwartale br. nastąpił 30-procentwowy wzrost wakatów w całej gospodarce w porównaniu do poprzedniego kwartału. Jeśli porównamy drugi kwartał ubiegłego roku (okres największych restrykcji) do drugiego kwartału tego roku, to liczba wakatów wzrosła o 75 proc. Jest to największa dynamika wzrostu wolnych miejsc pracy w Polsce od ponad dekady. Odbicie było widać w sprzedaży detalicznej jak i w wydatkach w poszczególnych sektorach.

Sektor HoReCa też w dużym stopniu notował wzrost. Jednak druga i trzecia fala w okresie wiosennym mimo mniej restrykcyjnych przepisów, akurat w branży gastronomicznej wiązała się z bardzo utrudnionymi możliwościami funkcjonowania. To spowodowało, że ten drugi okres zamknięcia był bardziej dotkliwy jeśli chodzi o odejścia pracowników (był dłuższy - trwał ok. pół roku), ale też wiele firm szukało oszczędności kadrowych. Według Głównego Urzędu Statystycznego, pod koniec ubiegłego roku branża ta zatrudniała ok. 230  - 240 tys. osób (wolnych miejsc pracy jest obecnie ok. 5 tys. spośród 142 tys. na rynku), co oznacza że zatrudnienie spadło o ok. 18 proc.

Gdzie znalazły zatrudnienie te osoby?

Tam, gdzie praca była bardziej przewidywalna i stabilna, a rynek bardziej chłonny. Mam na myśli większe branże jak logistyka, część sektora przemysłowego czy handlu detalicznego. Zwróćmy uwagę, że wiele osób w gastronomii pracuje o oparciu o mało stabilne formy zatrudnienia. W najgorszej sytuacji są oczywiście osoby na najniższych stanowiskach, bo często nawet nie mają możliwości zabezpieczania swojej sytuacji bytowej. Więc im niżej w tej hierarchii, tym trudniej pozyskać pracowników. A jednocześnie spora część personelu w gastronomii to osoby młode, a takim najłatwiej się przekwalifikować.

Na ile odejścia z branży mogą być trwałe?

Trudno dziś powiedzieć, czy odpływ z gastronomii będzie trwały i trudny do wypełnienia. Niewątpliwie w jakimś stopniu niszę zagospodarują osoby, które dopiero wchodzą na rynek pracy oraz cudzoziemcy. W przypadku tych ostatnich możemy powiedzieć, że pandemia paradoksalnie pogłębiła procesy migracyjne przekładając się na wzrost zatrudnienia obcokrajowców w różnych gałęziach gospodarki. Mimo, że po pierwszych dwóch-trzech miesiącach sporo cudzoziemców opuściło nasz kraj, potem bardzo szybko zaczęli napływać z powrotem i bilans pandemiczny jest taki, że pula legalnie pracujących cudzoziemców wzrosła o ponad 100 tys. osób. Także w HoReCa zatrudnianie zagranicznych pracowników jest jednym z najprostszych sposobów na łatanie niedoborów kadrowych.

Wydaje się, że jeżeli sektor przetrwał okres wakacyjny - wzmożony pod względem turystyki wewnątrzkrajowej, a nie mieliśmy znaczących przestojów czy pogorszenia jakości obsługi, to raczej gastronomia i hotelarstwo nie powinny mieć tak złych perspektyw jak wieszczono jeszcze na początku roku. Oczywiście jest bardzo duża rywalizacja międzysektorowa pod względem wysokości stawek i to się nie skończy wraz z pandemią. Będzie większy wybór a jednocześnie ryzyko, że w niepewnych warunkach rynkowych część osób wybierze np. pracę w dyskoncie z umową o pracę wyraźnie przewyższającą płacę minimalną, albo zatrudni się w produkcji, gdzie przy pracy na akord można liczyć na dodatkowy zarobek.

Jak w związku z tym zmieniły się stawki?

W całej gospodarce ostatnie miesiące nie były okresem wielkiego boomu jeśli chodzi o wzrost wynagrodzeń. Bo gdy porównujemy te dane rok do roku, czyli porównujemy te wakacje do poprzednich, to mówimy o trochę innych rzeczywistościach gospodarczych. Rok temu byliśmy na etapie bardzo głębokiej recesji, szoku wywołanego kryzysem, kiedy płace spadały albo część osób traciła zatrudnienie. W ten sezon wakacyjny weszliśmy ze znacznie płytszą recesją, z lepszą sytuacją gospodarczą, a firmy już dużo lepiej wiedziały jak funkcjonować w trudnych warunkach. Dlatego jeśli płace rosły nawet w tempie 8-10 proc. rok do roku, to na przestrzeni ostatnich miesięcy nie zwiększyły się znacząco. One miały tylko bardzo niski punkt odniesienia. Natomiast ten rok pod kątem płacowym paradoksalnie jest dość stabilny. Pierwszy kwartał był impulsem do części podwyżek na rynku. Tam gdzie mamy do czynienia z pracami sezonowymi, większość sektorów musiało płacić więcej, by na krótki termin przy istniejących trudnościach rekrutacyjnych pozyskać pracowników. Tym samym stawki w HoReCa musiały być bardziej konkurencyjne wobec innych segmentów rynku.

Kiedy będzie można mówić o odrobieniu strat?

Oczywiście bardzo dużo zależy od sytuacji epidemiologicznej. Jeśli przyjmiemy scenariusz, że jesienią nie będziemy mieli gwałtownych wzrostów zakażeń, a ewentualne restrykcje będą mało dotkliwe, (tak jak w Wielkiej Brytanii podczas ostatniej fali, kiedy było sporo zakażeń, ale ograniczenia znikome) to w takich warunkach możemy mówić, że odbudowa gospodarki byłaby trwałym procesem. Wówczas mielibyśmy do czynienia z dość ożywionym wzrostem gospodarczym. Prognozy ekonomistów mówią, że  mógłby on sięgać nawet 5 proc. PKB, co przełożyłby się również na sytuację w 2022 roku. Uwzględniając sezonowość, od której sytuacja w branży HoReCa w dużej mierze zależy, moglibyśmy powiedzieć, że w 2022 roku również sektory najbardziej poobijane w okresie pandemicznym będą zbliżały się do odrobienia strat. Największym wyzwaniem dla HoReCa będzie pozyskanie pracowników.

Braki kadrowe widać też wśród przedstawicieli managementu. Zatrudnianie specjalisty od zarządzania, który pomógłby firmie przejść przez kryzys nie było popularną praktyką?

Podczas pandemii uwidoczniły się obawy o zdrowie, życie, bezpieczeństwo finansowe, a to sytuacja skrajnie kryzysowa zarówno dla pracowników jak i dla managerów, bo znaleźli się w sytuacji do której nie byli przygotowani. I musieli znaleźć dla siebie w tym kryzysie inną rolę. Często oczekiwano od nich, że będą stabilizować sytuację i trudne nastroje. Z jednej strony mieli za zadanie cały czas prowadzić biznes i dbać o to, żeby spełniał swą podstawową funkcję w postaci dochodowości, ale z drugiej strony była ogromna presja i potrzeba żeby otoczyć ludzi opieką, zapewnić im możliwą stabilizację. I to wyróżniało dobrych managerów w czasie tego kryzysu, - szczególnie w pierwszych jego odsłonach, w okresie najbardziej stresogennym czyli całym 2020 roku.

Niektóre firmy, także w branży gastronomicznej, poradziły sobie dość dobrze. Jakie rozwiązania i modele biznesowe się sprawdziły?

Najważniejsza jest elastyczność biznesowa. Ona czasem oznacza też gotowość na zmianę sposobu funkcjonowania; niektóre miejsca musiały całkowicie zmienić modele biznesowe żeby przetrwać. Niezwykle istotna jest też racjonalna polityka zarządzania kosztami, ograniczanie ich w największym możliwym stopniu tam gdzie nie da się generować przychodów. Przy jak najmniejszych stratach po stronie załogi, bo gdy gospodarka się odbijała pracownicy byli szczególnie potrzebni. I oczywiście umiejętność wykorzystywania dostępnych narzędzi pomocowych.

Jak ocenia pan rządowe wsparcie dla przedsiębiorców w postaci tarcz antykryzysowych? Które elementy programu mogłyby zostać powtórzone w sytuacji kolejnego drastycznego wzrostu zakażeń?

Polski Instytut Ekonomiczny przygotował raport na temat ewaluacji tarcz antykryzysowych w Polsce. W skali od 1 do 5 przedsiębiorcy ocenili je na 3+ więc jest to ocena umiarkowanie dobra. 85 proc. firm skorzystało z przynajmniej jednego rozwiązania z tarczy. Największą popularnością cieszyły się zwolnienia ze składek ZUS. Wiele firm skorzystało na możliwości pracy zdalnej. Było nieco zastrzeżeń związanych z biurokracją (np. z opóźnieniami w dystrybucji środków). Nie można jednak abstrahować i porównywać tych działań do kontekstu międzynarodowego, oceniając jak inne kraje sobie poradziły.

Jeżeli w odpowiedzi na kolejne restrykcje pojawiałyby się kolejne tarcze, to najważniejsze jest, by mimo trudnych do przewidzenia okoliczności, móc się do nich relatywnie szybko przygotować. Warto korzystać ze znanych rozwiązań, bo firmy wiedzą, jakie mechanizmy wsparcia się sprawdziły i jak sięgać po konkretne formy pomocy. Wymyślanie zupełnie nowych rozwiązań wymaga sporych nakładów i wcale nie musi przynosić pożądanych efektów.

 

Andrzej Kubisiak - zastępca dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego, wcześniej kierownik zespołu komunikacji i ekspert rynku pracy w PIE. Swoje kilkunastoletnie doświadczenie zdobywał głównie w sektorze bankowym, komunikacyjnym oraz doradztwa personalnego. Od 2018 roku był odpowiedzialny za obszar rynku pracy w Polskim Instytucie Ekonomicznym. Były członek Rady Rynku Pracy działającej przy Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.  

 

Nie przegap najważniejszych wiadomości

Horeca Trends - Google News Obserwuj nas w Google News
Podobał się artykuł? Podziel się!

dodaj komentarz