Sporym problemem dla sektora gastronomicznego są pracownicy a w zasadzie ich brak. Przez pandemię odeszło z branży 200 tys. osób.
Evelina Visnievska z gdyńskiego oddziału IGGP wskazuje, że niektórzy restauratorzy się nie otworzą, bo nie mają personelu i nie otrzymali pomocy od rządu. - Można się też spodziewać, że pracownicy będą mieć duże oczekiwania dotyczące wynagrodzeń, tymczasem właściciele restauracji, którzy ucierpieli przez lockdown, mogą nie być wstanie sprostać oczekiwaniom płacowym - dodała.
Sławomir Grzyb, sekretarz generalny IGGP dodaje, że apele branży do rządu, by gastronomia tradycyjna, przy zachowaniu reżimu sanitarnego została otwarta od 21 maja trafiają w pustkę. - Gastronomia została kozłem ofiarnym, bo decyzje podejmują rada medyczna dbająca o status quo swojej branży. Wzrost zakażeń przez ostatnie sidem miesięcy nie był wynikiem działania gastronomii - zapewnia ekspert.
I dodaje, że jego zdaniem pomoc z tarczy PFR 2.0 otrzymało 15 592 firmy na 76 tys. lokali gastronomicznych.
Branża już się przygotowuje do czwartej fali, która przyjdzie w październiku. "Póki co, składamy kilka pozwów zbiorowych przeciw Skarbowi Państwa za zaniedbania" - powiedział.
.