Wojna w Ukrainie przełoży się na wzrost inflacji. Średnioroczny wzrost cen w 2022 r. w Polsce sięgnie 10,8 proc. - wynika z raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Najmocniej podrożeją żywność i energia; ucierpi też eksport i import - dodano.
Jak zwrócono uwagę w raporcie PIE "Warnomics. Gospodarcze koszty inwazji Rosji i Białorusi na Ukrainę", wojna oznacza m.in. długofalowe konsekwencje gospodarcze.
Stwierdzono, że Ukraina w latach 2014-2020 w wyniku rosyjskiej aneksji Krymu i konfliktu w Donbasie straciła 20 proc. PKB.
- W reakcji na rosyjsko-białoruską inwazję na Ukrainę rozpoczętą w lutym 2022 r. cena baryłki ropy Brent na światowych rynkach wzrosła nawet o 44 proc., a ceny żywności wzrosły w porównaniu do wyników z lat 2014-2016 o 40,7 proc. - zaznaczono.
Jak zwrócił uwagę dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego Piotr Arak, wojna oznacza dla ukraińskiej gospodarki potężną recesję. - Już teraz walki toczą się w regionach odpowiadających za ponad 55 proc. PKB Ukrainy. Nawet połowa ukraińskich firm wstrzymała działalność i aż siedmiokrotnie spadły wpływy fiskalne - powiedział. Zaznaczył, że ze względu na zasięg globalnych współzależności gospodarczych skutki wojny będą odczuwane przez większość krajów UE. - Dla Polski wojna w Ukrainie oznacza wyzwanie związane z bezprecedensową liczbą uchodźców, dalszy wzrost inflacji i pogorszenie struktury długu publicznego - wskazał.
- Konflikt zbrojny w Ukrainie przełoży się na wzrost inflacji. Średnioroczna prognoza inflacji dla naszego kraju na 2022 r. wzrosła o 3,5 pkt. proc. i wynosi dziś 10,8 proc. - stwierdzono w raporcie. W ocenie jego autorów wojna spowodowała podwyższenie naszych prognoz inflacyjnych o 3,5 pkt proc.
- Najmocniej podrożeją żywność i energia. Poza zaburzonymi łańcuchami dostaw produktów żywnościowych, trzeba też wziąć pod uwagę spowodowane sankcjami ograniczenie eksportu nawozów. Zmniejszy ono dostępność, a tym samym podniesie koszt produkowanej żywności - wyjaśnił zastępca kierownika w zespole makroekonomii w PIE Jakub Rybacki. Ekspert dodał, że rosyjska agresja na Ukrainę wpłynęła też na wzrost oczekiwanych stóp procentowych w Polsce. - Jako kraj sąsiadujący z terenem objętym wojną możemy spodziewać się też pogorszenia struktury polskiego długu publicznego i zwiększenie kosztów jego obsługi. Oznacza to zwiększoną emisji obligacji krótkoterminowych a także wyższą rentowność polskich obligacji skarbowych - zaznaczył.
Zmiany dotkną też eksport i import - zauważono w raporcie. W 2021 r. Ukraina odpowiadała za 2,2 proc. polskiego eksportu towarów - "popyt na te produkty ulegnie załamaniu". Polska będzie musiała zmienić też łańcuchy dostaw metali - w 2021 r. blisko 10 proc. sprowadzonego żelaza i stali pochodziło z Ukrainy, a drugie tyle trafiało do nas z Rosji i Białorusi - wymieniono. Według PIE dostawy ze Wschodu będą trudne do zastąpienia. Ukraina jest też ważnym dostawcą olejów roślinnych, półproduktów do produkcji pasz, miodu oraz niektórych półproduktów z drewna.
W raporcie przypomniano, że Rosja i Ukraina zajmują odpowiednio 1. i 5. miejsce w światowym eksporcie pszenicy, oraz są liczącymi się dostawcami innych produktów rolnych. Wybuch wojny i obawa o przerwanie dostaw skutkowały wzrostem cen zbóż i innych artykułów rolnych na rynkach światowych. - Indeks cen żywności w lutym 2022 r. wyniósł 140,7 pkt. i był na najwyższym poziomie w historii. Oznacza to, że ceny żywności były o 40,7 proc. wyższe niż przeciętnie w latach 2014-2016 - wyjaśniono.
Analitycy zapewnili, że polskie bezpieczeństwo żywnościowe nie jest zagrożone; w produkcji zbóż, nabiału i mięsa Polska jest samowystarczalna, a import z Rosji i Ukrainy stanowi tylko niewielką część krajowej konsumpcji.
W ocenie PIE krajami UE, które najdotkliwiej odczują wzrost cen żywności są Rumunia, Łotwa i Słowacja - według danych Eurostatu w tych państwach wydatki na produkty spożywcze stanowią największą część koszyka. - Już w styczniu zmiana cen żywności odpowiadała za 40 proc. wskaźnik inflacji w tych krajach - wymieniono.
Zaznaczono, że tylko w trakcie pierwszych czterech tygodni od wybuchu wojny Ukrainę opuściło 3,7 mln osób, z czego większość przybyła do Polski. Kolejne 6,5 mln musiało przemieścić się wewnątrz Ukrainy. - Napływ uchodźców może być ogromnym obciążeniem dla sąsiadujących krajów. Bilans kosztów i korzyści zależy od zamożności kraju, stabilności politycznej, sytuacji demograficznej i poziomu wykształcenia społeczeństwa - zauważono.
Zdaniem Araka z uwagi na bezprecedensową skalę strat wywołanych rosyjską inwazją, "dotacje i pożyczki dla Ukrainy muszą przekroczyć wydatki z lat 2014-2015". - Istotne będzie też rozszerzenie unijnego European Fund for Sustainable Development, którego celem jest zapewnienie gwarancji oraz dostarczanie grantów oraz pożyczek europejskim podmiotom, które będą inwestować poza UE - stwierdził.
Nie przegap najważniejszych wiadomości