We wrześniu wystartowała 11. edycja programu MasterChef Polska. O możliwościach, które daje program rozmawiamy z Grzegorzem Zawieruchą, zwycięzcą 8. edycji MasterChefa.
Jakub Szymanek: W pewnym momencie swojego życia uciekałeś przed gotowaniem, co zatem zadecydowało o tym, że zgłosiłeś się do MasterChefa?
Grzegorz Zawierucha: Uciekałem przed gotowaniem, ponieważ w latach 90. rozwój gastronomii w Polsce był bardzo żmudny i powolny, i nie było czegoś takiego jak zawód szefa kuchni. I chociaż moje serce podpowiadało, żeby iść drogą gastronomiczną, to rozsądek kierował w stronę dobrego liceum i drogi na studia. Zatem zawodowo działałem w innej branży niż gastronomia, a gotowanie stało się moją pasją po godzinach. Dużo czytałem na ten temat, oglądałem, podróżowałem i odkrywałem nowe smaki. Miałem okazję zobaczyć przeróżnych szefów kuchni w różnych krajach, jak oni pracują.
Natomiast, gdy poznałem moją żonę, w Polsce startowała pierwsza edycja MasterChefa i moja żona już wtedy mnie namawiała, żeby zgłosić się do programu, ale jakoś nie byłem jeszcze gotowy na to. Natomiast pamiętam, że w pewnym momencie moja ówczesna praca zaczynała mnie irytować. Czułem się wypalony i stwierdziłem, że może warto coś w życiu zmienić. Zgłosiłem się do 8. edycji programu i udało się. Zakwalifikowałem się do kolejnych etapów. Cieszyłem się bardzo, jak dostałem się do pierwszej dziesiątki, a finalnie udało się wygrać.
Program odmienił Twoje życie?
Zdecydowanie tak, MasterChef odmienił moje życie i dał mi możliwość robienia tego, co kocham. Naprawdę teraz realizuję się i moja praca jest moją pasją.
Czy od początku tratowałeś zgłoszenie do programu jako chęć zmiany życia, czy po prostu kulinarną przygodę?
Na pewno jako szansę na zmianę życia, bo tak jak powiedziałem, niektóre rzeczy w sferze zawodowej irytowały mnie. Ale też nie podchodziłem do tego za zasadzie: Teraz albo nigdy. Traktowałem to jako nowość, fajną przygodę, ale też rozwój dla mnie pod kątem kulinarnym. I rzeczywiście przechodzenie kolejnych etapów i następne odcinki programu traktowałem jako ogromną naukę, której w normalnych warunkach na pewno nie dostałbym tyle, ile tam mi dano. Nie wszyscy o tym wiedzą, ale poza nagrywaniem kolejnych odcinków z szefami kuchni, my mieliśmy jeszcze warsztaty na co dzień z innymi szefami kuchni. Mogliśmy uczyć się od najlepszych. I dzisiaj naprawdę jestem wdzięczny i niesamowicie doceniam szansę i naukę, jaką dał mi program.
Który z szefów kuchni zrobił na Tobie największe wrażenie?
Osobą, która tak naprawdę bardzo mnie ukształtowała był Michał Zakrajewski. Na pewno duże wrażenie zrobił na mnie Christopher Kostow, szef gwiazdkowy z Kalifornii. Bardzo mile wspominam warsztaty z naszym Michelem Moranem, który pokazał swoje możliwości w jednej z konkurencji z francuskimi rarytasami w postaci żabich udek i ślimaków. Przed wylotem do Meksyku mieliśmy np. tygodniowe warsztaty z szefem kuchni z ambasady meksykańskiej. To była tak duża wiedza, którą nam przekazywano, a którą ja chłonąłem maksymalnie. Zresztą do dzisiaj mam zeszyt z notatkami z MasterChefa i często wracam do tych przepisów. Wygrana w programie to jedno, ale ta wiedza, którą tam zdobyłem, to zupełnie inna kwestia, której nie da się wycenić.
Patrząc na osoby, które wygrały program lub nie wygrały, ale zaszły daleko, niektórzy z nich działają indywidualnie, gotują, prowadzą warsztaty albo są szefami kuchni i mają własne lokale. Jak wykorzystać tę szansę, którą daje program?
Przede wszystkim każdy musi zadać sobie pytanie, po co idzie do programu i co chce robić w życiu. Wiele osób, niekoniecznie uczestników programu, ale wiele młodych adeptów, którzy uczęszczają do szkół kulinarnych, nie chce być kucharzem, a kulinarnym influencerem lub youtuberem. Dlatego ważne jest to, żeby wiedzieć, co chce się w życiu robić i jak może pomóc w tym program.
Natomiast pamiętajmy, że jest to przede wszystkim program kulinarno-rozrywkowy dla amatorów, bo my uczestnicy nie byliśmy profesjonalnymi szefami kuchni, idąc tam. Natomiast te 3 miesiące programu bardzo nas ukształtowały, dały ogromną wiedzę i kopa do dalszego działania w tym kierunku. Niektórzy po programie są na tyle już pewni, że otwierają własną restaurację, a inni idą na staż. Ja np. postawiłem na dalszą edukację i skończyłem szkołę Le Cordon Bleu, co pozwoliło mi rozwinąć się jeszcze bardziej i angażować w kolejne projekty kulinarne.
Czytaj również: Grzegorz Zawierucha: w przeszłości uciekałem przed gotowaniem (WYWIAD)
Nie przegap najważniejszych wiadomości
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.