- Nasze produkty są zupełnie nowe na rynku – nie jako zamienniki mięsa, ale jako surowiec, z którego są wytworzone. Konopie są kontrowersyjne, dlatego edukacja konsumenta jest niezbędna - mówi nam Albert Szpindowski, współwłaściciel Hempeat.
Spotykamy się w dosyć nieoczywistym momencie dla gastronomii, dla HoReCa. Jak odnajduje się na tym rynku i w tym czasie Hempaet, producent roślinnych zamienników mięsa na bazie konopi.
Albert Szpindowski: Rzeczywiście obecne czasy są dla gastronomii dosyć trudne, nie tylko zresztą w naszym kraju, bo globalnie. Jesteśmy bardzo młodą firmą, bo zaczęliśmy komercjalizację naszego biznesu w roku 2022 od maja, skupiliśmy się przede wszystkim na produkcji asortymentu, który jest skierowany do fleksitarian, jest zamiennikiem produktów odzwierzęcych, natomiast w 100 proc. jest produktem wegańskim. Przekładając ten asortyment na realia naszego rynku w odniesieniu do różnych firm, które i w Polsce i poza Polską podobne asortymenty wprowadzają na rynek, to wyzwanie jest dwukrotnie wzmożone, bo z jednej strony gastronomia ze względu na koniunkturę przeżywa dosyć duże wyzwania, czasami rozterki, czasami problemy finansowe. My zdecydowaliśmy się jako firma żeby rozpocząć nasz biznes mimo wszystko w branży profesjonalnej, z tego powodu, iż uważamy, że szefowie kuchni, którzy najlepiej znają się na jedzeniu, mają intuicję. Z racji swojego doświadczenia branżowego są w stanie powiedzieć prosto w oczy, czy twój produkt jest dobry, czy nie jest dobry.
Jeżeli chodzi o naszych szefów, na początku była doza sceptycyzmu. Pojawiło się pierwsze wyzwanie – tłumaczenie, dlaczego robimy produkty na bazie konopii. Jesteśmy firmą, w tej chwili można powiedzieć jedyną w Europie, która wytwarza produkty gotowe, uformowane, które jednak są w pewnej części bazą dla szefów kuchni, w związku z czym oni mają możliwość „zabawy” przy tworzeniu swoich dań bazując na podstawie naszych produktów.
Istotne jest to, że nasze produkty powstają z konopii siewnej. Porównując te produkty do powszechnie dostępnych zamienników mięsa, które w dużym stopniu są budowane na roślinach strączkowych, nasze produkty mają lepszy wpływ na nasz organizm. W związku z tym szefowie kuchni po spróbowaniu naszych produktów zrozumieli, jak bardzo różnią się one od tych zamienników mięsa, na których do tej pory pracowali. Przede wszystkim dotyczy to przyswajalności produktu przez organizm.
Konkurencja jest duża, minione trzy lata to czas, kiedy na rynku nie tylko polskim pojawiło się mnóstwo zamienników mięsa. Jak wyróżnić się na tym tle?
Mamy brandy globalne, korporacyjne, ale mamy również wielu producentów lokalnych, którzy zaczynali dużo wcześniej od nas przygodę z zamiennikami mięsa, ale na rynku detalicznym. My zdecydowaliśmy się na rynek profesjonalny.
Współpracujemy praktycznie ze wszystkimi dostępnymi sektorami branży HoReCa, z restauracjami polskimi, włoskimi, tureckimi, hotelami, street foodem. W tej chwili zaczynamy przygodę z kuchnią azjatycką. Ramenownie zaczynają dojrzewać do tego, i poszukiwać alternatyw dla produktów typowo mięsnych.
Mamy też na koncie bardzo pozytywne współprace z cateringami dietetycznymi – m.in. poznańskim Fit Food czy cateringiem Anny Lewandowskiej.
Spektrum gastronomiczne jest bardzo szerokie, nasze produkty są bardzo uniwersalne, rynek tego poszukuje. Poszukuje produktów, które są przyjazne w obróbce, a nasze produkty szefowie kuchni mogą traktować jako produkty mięsne – są głęboko mrożone.
Czy te produkty pojawią się też w detalu?
Tak, mamy takie plany dla rozwoju naszej spółki i planujemy w obecnym roku poczynić pierwsze kroki z asortymentem detalicznym. Natomiast te produkty będą się różniły od produktów adresowanych do rynku profesjonalnego, ponieważ muszą one być bardziej przyjazne konsumentowi indywidualnemu, czyli niemal gotowe do jedzenia. Będziemy mogli kupić w sklepie naszego burgera i w zasadzie bez jego doprawiania przygotować. Nie ukrywam, że będziemy szykowali linię dla osób, które lubią pobawić się w domu w kucharzy – to będzie linia bardziej wymagająca. Jesteśmy w fazie końcowej kreowania tych produktów, wierzę, że niedługo znajdą się na półkach.
Czy polski konsument jest gotowy na wasze produkty?
Nasze produkty są zupełnie nowe na rynku – nie jako zamienniki mięsa, ale jako surowiec, z którego są wytworzone. Konopie są kontrowersyjne, dlatego edukacja konsumenta jest niezbędna. Kładziemy na to duży nacisk – prowadzimy warsztaty edukacyjne dla szefów kuchni i naszych partnerów biznesowych, będziemy prowadzili podobne działania na rynku detalicznym. Bardzo mocno promujemy nasze produkty w social mediach, staramy się opowiadać o tym, czym jest produkt zbudowany na bazie białka konopii. Chcemy zwrócić uwagę na to, że w naszych produktach nie ma żadnych konserwantów, jedynym gwarantem terminu przydatności jest głębokie mrożenie.
Skąd pozyskujecie surowiec?
Nasze produkty są w 100 proc. polskie, jesteśmy firmą polską, dbamy o nasze uprawy, nie używamy pestycydów, zwracamy uwagę na jakość. Sama roślina jest na tyle silna, że nie wymaga „wzmacniaczy wzrostu”, specjalnej gleby, rośnie również na nieużytkach rolnych.
Skąd pomysł na tę właśnie roślinę?
Pomysł pracy na konopii sięga 2016 roku, gdzie były pierwsze próby uprawy biznesowej uprawy konopii. Natomiast my zakładamy używanie konopii w 100 proc. jej potencjału, czyli z jednej strony nasza spółka zajmuje się zastosowaniem ziarna, czyli plonów ze zbiorów, a nasze kolejne spółki stosują konopie do wytwarzania białka jako surowca. Jeszcze inny nasz podmiot zajmuje się wykorzystaniem włókien i przetwarzaniem tzw. słomy do przemysłu meblarskiego i budowlanego. To jest właśnie ten pomysł na biznes i on na bazie tego się zrodził.
Nie przegap najważniejszych wiadomości
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.