Krzysztof Żurek - szef kuchni restauracji 3 Rybki w Hotelu Starym w Krakowie. Współpracuje z Limpolem jako ambasador marki VERA. Pasjonat dobrej kuchni i sportu. W latach 90. współtworzył miejsca, które na stałe wpisały się w kulinarną mapę Krakowa, Katowic, Wrocławia i Warszawy. Dziś opowiedział nam m.in. o swoich inspiracjach, smakach dzieciństwa i kulinarnych traumach.
Żyję żeby jeść, dobre jedzenie to moja praca i pasja.
Mąką i ziarnem. One są zawsze w kuchni obecne. Byłbym niezbędny.
Miejscem, w którym pracuję - Restauracją 3 Rybki w Hotelu Starym w Krakowie. To mój drugi dom, miejsce wyjątkowe, tutaj spędzam większość swojego czasu.
Kwaśne mleko oraz świeża bułka pszenna z masłem i truskawkami posypana cukrem.
Restauracja Daniel w Nowym Yorku. Dwie gwiazdki Michelin. Menu degustacyjne, które tam jadłem zaskoczyło mnie. Było dla mnie czymś nowym choć z wykorzystaniem produktów i technik, które dobrze znam.
Chiny. W Pekinie prawie wszystko było dla mnie nowym doświadczeniem smakowym.
Moja mama i Alfredo Chiocchetti - mój pierwszy wyjątkowy nauczyciel, wybitny kucharz, Włoch. Od niego w latach 90. zaczęła się moja kulinarna przygoda z nowoczesną kuchnią.
Barszcz czerwony, który wiosną i latem smakuje inaczej niż jesienią i zimą.
Grasica cielęca. W dzieciństwie karmiła mnie nią moja mama i jej nie znosiłem, a później jako kucharz odkryłem jej niezwykłe walory i do dzisiaj przyrządzam grasicę na wiele niezwykłych sposobów.
Marnotrawienie jedzenia. Zawsze mnie boli brak szacunku i nieekonomiczne podejście do produktów żywnościowych w mikro i makro skali.
Jestem kucharzem, więc muszę być otwarty na smaki i nowe przeżycia smakowe - nawet te najbardziej ekstremalne.
Czystości i porządku. To dla mnie podstawa i punk wyjścia w mojej zawodowej codzienności.
Nie kupuję, zamawiam. Kieruję dużą restauracją hotelową, więc moje zamówienia są duże i powtarzalne. Po latach doświadczeń mam już stałą i niezawodną siatkę dostawców świeżych warzyw i owoców, ryb i mięs, lokalnych produktów oraz nowości produktowych. Mam też możliwość uprawiania własnego ogródka, z którego pochodzą miniaturowe warzywa, kwiaty i zioła.
Nie jadam śniadań.
Nie ma takiego miasta - w każdym, w którym akurat jestem zawsze znajdzie się coś pysznego.
Wiadomo – pierogi z wszelkimi możliwymi farszami i omastami!
Wszelkie owoce morza. Bardzo lubię.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.