×

Subskrybuj newsletter
horecatrends.pl

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.
Podaj poprawny adres e-mail
  • Musisz zaznaczyć to pole
Partnerzy portalu
Mocktail bar w Warszawie. Czy warto otwierać restaurację bez alkoholu?
- Jestem bardzo za nurtem NoLo, za mocktailami w karcie restauracji, ale uważam, że powinno się go wprowadzać małymi krokami, np. oferując gościom kartę alkoholową oraz dokładnie 1:1 kartę bezalkoholową - mówi Agnieszka Borek. Fot. Fika

Mocktail bar w Warszawie. Czy warto otwierać restaurację bez alkoholu?

Autor: Katarzyna Gubała Data: 27 lipca 2023 06:25

Filip Chajzer otwiera w Warszawie mocktail bar. Chce być twarzą bezalkoholowej rewolucji. - Świetnie, że Filip Chajzer wywołał dyskusję na ten temat, bo trend NoLo - no/low alcohol - faktycznie wchodzi do gastronomii. Pytanie, czy chcemy zrobić fajną knajpę, czy chcemy zrobić biznes, który zarabia. Czy to jest moment na stawianie restauracji bez alkoholu? Moim zdaniem nie - mówi Agnieszka Borek, właścicielka Agencji Konsultingowej FIKA.

Horecatrends: Informacja o tym, że Filip Chajzer otwiera w Warszawie mocktail bar, czyli lokal jedynie z koktajlami bezalkoholowymi wywołała sporo emocji na jego social mediach i grupach gastronomicznych. ‘’Ten trend opanował już NYC, a teraz czas na rewolucję w Polsce, której samozwańczo stanę się twarzą’’ – napisał Chajzer. Czy faktycznie czas już na mocktail bar w Warszawie?

Agnieszka Borek, właścicielka Agencji Konsultingowej FIKA: Podążanie za trendem z USA, z Nowego Jorku jest ryzykowne. Szczególnie implementowanie czegoś 1:1 u nas, w Warszawie. Świetnie, że Filip Chajzer wywołał dyskusję na ten temat, bo trend NoLo - no/low alcohol - faktycznie wchodzi do gastronomii. Pytanie, czy chcemy zrobić fajną knajpę, czy chcemy zrobić biznes, który zarabia. Czy to jest moment na stawianie restauracji bez alkoholu? Moim zdaniem nie.

Filip Chajzer zapowiedział też, że będzie to restauracja ‘’ze śniadaniami non stop’’. Być może mocktaile są z nimi po prostu kompatybilne.

Trend na mocktaile, na NoLo inspiruje przede wszystkim Pokolenie Z w dużych miastach. Gdy rozwijał się trend na dania wegetariańskie część restauracji była sceptyczna, teraz niemal każda, czy to czuje, czy nie - oferuje w swoim menu dania bezmięsne lub z zamiennikami mięsa. Małymi krokami do lokali wchodzi obecnie trend NoLo, którego sama jestem zwolennikiem. Patrzę jednak na restauracje jako na biznes. Ważne jest, czy coś jest fajne, czy jest w trendach, ale jeszcze ważniejsze jest, czy ten koncept zarobi.

Świetnie, gdy w karcie są mocktaile, czyli koktajle bezalkoholowe, również bezalkoholowe wina, piwa, prosecco, bo goście przyjeżdżają samochodem, bo nie mogą pić alkoholu, bo lubią pić na przemian, czyli zaczynają od kieliszka wina, ale potem przechodzą na bezalkoholowe wino, bo nie chcą się upić itd. Stawiając jedynie na napoje i koktajle bezalkoholowe pozbawiamy jednak naszych gości wyboru, a wybór to jest to, co my wszyscy dzisiaj sobie bardzo szanujemy. Porównam to do fleksitarianizmu, na który decyduje się coraz więcej osób, czyli na co dzień jadam dania wegetariańskie, ale jak mnie najdzie ochota na dobre mięso czy rybę - to je zamawiam i zjadam.

Będąc niedawno w Londynie widziałam sporo zamkniętych lokali, które serwowały ‘’no sugar, no lactose, no gluten’’ itp. U nas z kolei padały np. wegańskie piekarnio-cukiernie. Czy to znaczy, że takim radykalnym biznesom jest o wiele trudniej na rynku?

Radykalne biznesy to ciekawe określenie…. Spójrzmy na to od strony biznesowej. Jeżeli mocktail bar, lokal bez cukru i glutenu czy restaurację inspirowaną kuchnią Peru otwierałby u nas restaurator, który ma kilka-kilkanaście innych świetnie prosperujących biznesów - pomyślałabym, udźwignie ten swój pomysł, bo ma inne knajpy. Jeśli jednak decyduje się na to przedsiębiorca, który wydaje na swoją zajawkę całe swoje oszczędności, to ostrzegałabym go przez ryzykiem szybkiego zakończenia tej działalności.

Jestem bardzo za nurtem NoLo, za mocktailami w karcie restauracji, ale uważam, że powinno się go wprowadzać małymi krokami, np. oferując gościom kartę alkoholową oraz dokładnie 1:1 kartę bezalkoholową. Podkreślę jeszcze raz to, co powiedziałam wcześniej to pokolenie Z, czyli 20-latkowie idą w stronę bezalkoholowych napojów, ale pokolenia X i Y, które najczęściej wychodzą do restauracji i wydają tam pieniądze – one nie rezygnują z alkoholu, a na pewno chcą mieć wybór. Jeśli nie chcemy się pozbyć gości, którzy wydają u nas pieniądze dajmy im alkohol i bezalkoholowe odpowiedniki. Nie dostosowujmy ich na siłę do ‘’Z-etek’’.

Z pewnością mocktaile, koktajle bezalkoholowe mogą się podobać. Czuję się zawiedziona, gdy w restauracji mam do wyboru jedynie gazowane czy niegazowane napoje koncernów plus lemoniady, które w wielu miejscach są jednak bardzo proste i za drogie oraz alkohole.

Uważam, że na tę chwilę bezalkoholowe wina, w tym wina musujące oraz piwa powinny być już w restauracji standardem. Kelner, który widzi, że przyjechałam samochodem albo mam przy sobie kluczyki do auta powinien od razu zaproponować mi bezalkoholowe wino czy prosecco. To się opłaca restauracji. Są lokale, które promują biznesowe lunche czy brunche. Część z gości pewnością dotrze tam samochodem lub nie będzie mogła się napić alkoholu z innych powodów. Zaproponowanie im jedynie klasycznego wina albo wody czy soków ich nie zadowoli. Powinni móc jak pozostali uczestnicy spotkania pozwolić sobie na kieliszek wina, ale bezalkoholowego. Nie podążajmy ślepo za trendami. Zastanówmy się, jaki gość do nas przychodzi, jak się poczuje, gdy nie będzie miał wyboru, a jak, gdy będzie go miał.

Dziękuję za rozmowę.

 

Nie przegap najważniejszych wiadomości

Horeca Trends - Google News Obserwuj nas w Google News
Podobał się artykuł? Podziel się!

dodaj komentarz