Kiedyś była to często po prostu zupa z fermentowanej mąki. Obecnie jest skarbem kuchni polskiej i symbolem świąt Wielkanocnych.
– Żurek jest trochę niedocenionym skarbem kuchni polskiej. Kiedyś żur to była zupa inna niż wyobrażamy sobie dzisiaj – była to często po prostu zupa z fermentowanej mąki. W tej formule, jaką znamy ją dzisiaj, przypomina japoński ramen, w tym sensie, że jest daniem samym w sobie. Jest tam superintensywny wywar: kremowy, gęsty, umamiczny, a oprócz tego mamy mnóstwo składników, które same w sobie stanowią danie: ziemniaki, gotowane jajko, kiełbasa, boczek. To mogłoby być serwowane jako osobne danie, a nie zupa. Możemy być dumni z żurku. Z doświadczenia naszych wycieczek jest to hit wśród turystów –mówi Michał Sobieszuk, założyciel Eat Polska.
Jak mówi Michał Sobieszuk, różnice w nazwie „żurek” czy „żur” to kwestia regionalizmów. W środkowej Polsce może być to nazywane „zalewajką”.
– Ogólnie chodzi o zupę na wywarze z kiszonego żyta z dodatkami. Ona może się nazywać „żurem” na Śląsku, „żurkiem” bardziej w centrum. W tej zupie są też widoczne regionalizmy i ona nie wszędzie będzie smakować tak samo, ale koncept jest ten sam – komentuje.
Zob. całą rozmowę z Michałem Sobeiszukiem w artykule: Pierogi ruskie i inne narodowe dania Polaków
Nie przegap najważniejszych wiadomości
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.