54 proc. Amerykanów po raz pierwszy próbowało alternatyw mięsa w dużych fast foodach. Na pierwszym miejscu wśród tych fast foodów znajduje się Burger King – mówiła Joanna Rewaj, Strategy & Innovation Associated Director Dragon Rouge, podczas panelu "Żywność roślinna – nowe produkty, nowa konsumpcja".
– Jeżeli zależy nam na tym, żeby roślinne alternatywy rzeczywiście weszły do mainstreamu, to skierowanie tych marek do osób, które się wahają, do osób nieprzekonanych jest ciekawym przedsięwzięciem i ciekawą strategią – przekonywała Joanna Rewaj, Strategy & Innovation Associated Director Dragon Rouge.
Prelegentka przyznała, że chociaż wiele osób reaguje negatywnie na wchodzenie mięsnych gigantów na rynek roślinnych alternatyw, dla samego rynku ma to bardzo ważne konsekwencje. Często to właśnie niewegetariańskie firmy odpowiadają za pierwszy kontakt konsumentów z roślinnymi zamiennikami.
– Wielki producent mięsa produkuje coś roślinnego. Pojawia się podejrzenie o greenwashing. Tymczasem badania amerykańskie dowodzą, że 54 proc. Amerykanów po raz pierwszy próbowało bezmięsnych alternatyw w dużych fast foodach. Na pierwszym miejscu wśród tych fast foodów znajduje się Burger King – wskazała Joanna Rewaj.
– W marketingu chodzi też o masę krytyczną i o przeniesieni kategorii do mainstreamu, a na końcu o obniżenie ceny prze efekt skali. Tego typu przedsięwzięcia i kierowanie tej żywności do tzw. fleksitarian wydaje mi się na obecnym poziomie rozwoju kategorii niezwykle interesujące –podkreślała Strategy & Innovation Associated Director Dragon Rouge.
Przyznała, że obecność produktów roślinnych w sieciach tak powszechnych jak Biedronka również spełnia te założenia: pozwala osiągnąć efekt skali i dotrzeć z produktami do osób nieprzekonanych.
– Najbardziej ikonicznym przykładem jest sukces marki Beyond Meat, która zasłynęła nie z tego, że jako pierwsza wprowadziła bezmięsne burgery, ale jako pierwsza odważyła się wejść na półkę mięsną z bezmięsnymi burgerami, czyli trafiła do ludzi, którzy szukali mięsa. Zresztą i dziś Beyond Meat mówi, że nie namawiają ludzi do „niejedzenia mięsa”, tylko proponują nieco inną „mięsną” przekąskę. Dzięki czemu osiągają swój cel wpisany w misję firmy, czyli tworzenie żywności, która karmi i ludzi i planetę – mówiła Strategy & Innovation Associated Director Dragon Rouge.
– Wciąż mamy 57 proc. osób, które nie zamierzają ograniczać mięsa i one stoją za wzrostem konsumpcji mięsa. 43 proc. w 2019 roku deklarowało, że chce ograniczać mięso. Wegan mamy 1 proc. Z punktu widzenia dużego biznesu jest to grupa niszowa – przyznała.
Prelegentka odniosła się do tematu problemów z nazewnictwem roślinnych alternatyw. Jej zdaniem za nazwami typu "schabowy", "kaszanka" czy "kabanos" stoi przede wszystkim konkretny smak tych potraw, nie zaś ich pierwotnie mięsny skład.
– Co tydzień chodzę na wegańskiego schabowego i muszę się ciągle tłumaczyć, dlaczego to się nazywa „schabowy”. Jedzenie jest sferą habitualną, sferą nawyków. Przyzwyczajamy się do potraw. To także sfera emocjonalna. „Schabowy” to niedzielny obiad (razem z ziemniaczkami i mizerią). „Kabanosy”, „schabowy”, „żeberka”, „kaszanka” mają określony smak – tłumaczyła.
– Robiliśmy badania przy okazji roślinnych kabanosów. Ludzie bardzo entuzjastycznie reagowali, że kabanosy będą smaczne. Smak jest bardzo ważnym driverem dla fleksitarian. Często też chodzi o mięsną teksturę. Tekstura, smak i wrażenia organoleptyczne są ważne dla fleksitarian. Smak kabanosa to nie jest smak mięsa. To jest smak właśnie kabanosa – przekonywała.
Nie przegap najważniejszych wiadomości
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.